Hidżab, ten zły hidżab | Historie muzułmanek #17


Skrawek materiału, którym od kilku lat zakrywałam włosy, najczęściej dobrany kolorystycznie do reszty ubrania (czas przeszły, bo teraz z wygody noszę gotowe nakrycia, których nie trzeba przypinać). Szczególnie dobrze sprawdzał się jesienią i zimą, kiedy to angielski wiatr mrozi aż po mózg.

Latem nie cierpiałam męk i tortur jakoś wybitnie, bo jeśli naprawdę zdarzały nam się upały, to zwyczajnie wiązałam go nieco luźniej. Niemniej, wracając do chusty. Stała się nie tylko symbolem przynależności do religii, jest dziś też istotnym elementem na wybiegach pokazów mody. Niby niewiele, trochę materiału, a jednak, nieustanna kontrowersja.

Jako rewertka niezmiennie od lat spotykam się z zaskoczeniem. O dziwo, o wiele częściej ze strony samych muzułmanów. Z wyszczególnieniem muzułmanek nie noszących hidżabów, prawdopodobnie czują się one atakowane. Fakt ten jest zaprzeczeniem ogólnopolskiej histerii narodowej, bo przecież „oni wszystkich chcą islamizować i przerabiać”, a tutaj przeszkadza im, że jedna z nich zakrywa włosy? Ogółem to właśnie kobiety owy hidżab drażni najbardziej, facetom, np angielskim policjantom, wcale nie przeszkadza on nawet w podrywie. A ponoć przecież tak szpeci.

Hidżab nie czyni nikogo lepszą, bardziej praktykującą ani świętszą muzułmanką. Jest czymś, co w zależności od indywidualnej sytuacji i doświadczeń, chcesz lub nie chcesz nosić. Jeśli nosisz go z odpowiednich powodów, staje się symbolem skromności/niechęci wobec zainteresowania Tobą płci przeciwnej. Jeśli nosisz go z innych powodów, to cóż – mawiają, że nawet jeśli miałaby to być jedyna rzecz robiona regularnie w ramach praktyki, to przecież lepiej niż nic.

Co jeszcze ciekawsze, okrycie głowy jest kwestią sporną o wiele bardziej wśród muzułmanów, niż poza ich kręgami, bowiem nie kłóci się o 'mieć czy nie mieć', ale jeszcze o to czy trzeba, jak nosić i co zakryć. Jeśli myśleliście, że Polacy są dobrzy w kłóceniu się i wymądrzaniu, to jeszcze nie słyszeliście awantury w islamie. Do końca świata będą przekrzykiwać się o znaczenie słowa użytego w surze Koranu wspominającej okrycie, kto je dobrze przetłumaczył i czy faktycznie trzeba zakryć włosy, a jak tak, to czy tylko włosy. Tak oto mamy kobiety noszące turbany, wiążące się na pirata, chusty zakrywające uszy, szyję i włosy, nieco dłuższe zakrywające i piersi. Potem jeszcze niekończąca się debata na temat znaczenia słowa hidżab. Na zachodzie przyjęło się, że to chusta właśnie, w kręgach muzułmańskich jest to zaś również luźny ubiór i odpowiednie zachowanie. Więc do całego tego dymku, z którego to raz po raz wyskoczy ręka, noga lub hidżab, dorysujcie sobie jeszcze tych, którzy krzyczą, że po co zakryć włosy, skoro widać tyłek i stringi. A ja to oglądam zajadając się popcornem.

Znajoma mnie kiedyś napadła w pracy, jak jechałyśmy na wizytę domową. Napadła w sensie werbalnym. Że ona to się modli i płaci na cele charytatywne, i pości, i po co w ogóle ta chusta. Spojrzałam na nią i mówię jej, że mnie to nie obchodzi, nie noszę chusty żeby ona czuła się źle. Po dłuższej dyskusji wyluzowała, ale pokazało mi to wtedy, że one faktycznie czują się atakowane. No cóż. Ja też. Kiedy słyszę, że wyprano mi mózg, albo że robię się na świętą. Nosiłam chustę, bo lubię, i po rozwodzie, więc chyba jednak niekoniecznie. Zanim nosiłam chustę, myślałam że zostanę raperem i chodziłam po mieście w gaciach z luzem i czapeczce (miałam wtedy 16-17 lat. Islamem interesowałam się od około osiemnastki). To się też ludziom nie podobało, przeklinali na mnie i pluli.

Każdy sobie rzepkę skrobie, jak powiadają. Każdy wyraża siebie tak, jak czuje się dobrze. Tym oto sposobem, zaprawdę powiadam Wam, że nie islamizuję mieczem przymuszając do hidżabów ani muzułmanek urodzonych w islamie, ani konwertytek, ani w ogóle nikogo. Od lat już żyję tak, jak mi się podoba, pozwalając na to samo i innym. Oni zaś nie zawsze odwdzięczają się tym samym wobec mnie, ale uczę ich tego; jeśli są mi bliscy - wyznaczając granice tolerancji wobec wtrącania się w moje życie. Jeśli są mi obcy - tłumacząc lub ignorując. O ile nikogo nie zmuszam do hidżabu, zawsze zachęcam i wspieram inne siostry na ich hidżabowej drodze. Doskonale pamiętam ile radości wniósł w moje życie, ile pozytywnej dumy z przynależenia do islamu. Pamiętam też, dla ilu sióstr był on niesamowitym wyzwaniem, a ja po cichu zazdrościłam ich ogromnej nagrody, jaką otrzymają, choć ubierały go i zdejmowały - za sam fakt starania się pomimo trudu i powracania do Allah za każdym razem na nowo. Hidżab, skrawek materiału, tyle emocji, debat, awantur. Z zewnątrz.

Od środka, z perspektywy hidżabi - wyrzeczenie, wyzwanie, poświęcenie, duma, szczęście, lęk, radość, nadzieja, a ostatecznie i miłość, bo bywa i tak, że ten hidżab się zwyczajnie pokocha.

Tyle emocji, każda z nich zaś tylko i wyłącznie dla Allah.

Sadeemka