Jak to się stało, że jestem tu, gdzie jestem? O tym jak wygląda dziś moje życie. | Historie muzułmanek #3
Z czasem poznałam przez Internet kilka osób, które przeszły na islam lub były muzułmanami od urodzenia. Zaciekawiona, zaczęłam bardzo dużo czytać, rozmawiać, wymieniać poglądy, rozmawiać o wątpliwościach, o tym czy pewne rzeczy mają sens. Powoli zaczęło mi sie wszystko kleić w jedną całość. Cały porządek Świata i Wszechświata. Nur, światło wiary, jak gdyby spłynęło na mnie, zrobiło się jaśniej, wokół mnie i w życiu w ogóle. Coraz więcej kwestii w Świętym Koranie zaczęło mieć sens, już wtedy o wiele bardziej niż cokolwiek z tego, o czym mnie uczono w chrześcijaństwie. Alhamdullilah, mówię dziś. To najlepsze co mnie spotkało, lecz wtedy tak bardzo tego nie doceniałam. Nie chcąc podjąć tak ważnej decyzji zbyt pochopnie, zajęłam się czytaniem i szukaniem odpowiedzi, bardziej lub mniej, przez kolejnych sześć lat. Uznałam, że od szahady nie będzie już odwrotu. Nie może być. A jednak bałam się utraty pozornej wolności tu na ziemi. Wtedy jeszcze nie rozumiałam jak bardzo się mylę. O Allah, wybacz mi za ten głupi czas. To prawo, nakazy i zakazy, za którymi mamy podążać tu w Dunja, na ziemi, jest czymś o wiele głębszym niż pozorne uprzykrzanie i utrudnianie nam życia. Kara za nieprzestrzeganie ich nadejdzie. Ja zaś... Całe swoje życie za czymś biegłam, za ludźmi, za ich uwagą, zainteresowaniem, za wydarzeniami... Marnowałam czas na życie w sieci; godziny, dni, miesiące. Bałam się, że coś mnie ominie. Łaknęłam uwagi, choć odrobiny. Lecz szukałam jej nie tam gdzie trzeba. Ludzie wokół mnie byli bardzo interesowni. Próbowałam wypełnić pustkę w mojej duszy. Starałam się zapchać ją niewłaściwymi rzeczami i osobami.
Po latach od pierwszego spotkania z islamem poznałam mojego męża. Zwykłego faceta, muzułmanina. Pokazał mi o co w tym wszystkim chodzi, że to islam jest idealny, a ludzie błądzą, ale zawsze moga znaleźć ukojenie i spokój w modlitwie, czytaniu Koranu, zawsze mają się do kogo zwrócić z problemem jak i z radością.
Po długim czasie poszukiwań moje serce się otworzyło. Zostałam muzułmanką. Do czasu wypowiedzenia szahady czułam niepokój duszy. Potrzebowała czegoś, tęskniła za czymś, a ja nie potrafiłam tego określić. Kiedy powiedziałam “aszhadu an la ilaha ill Allah, ła aszhadu anna Muhammadan 'Abduhu ła Rasuluh" wszystko odeszło w niepamięć. Wszystkie problemy, troski i presja zniknęły. Nie byłam już sama. Odnalazłam spokój.
Z czasem nauczyłam się modlić, zresztą nadal się uczę, zdarzają mi się pomyłki. Czytam o islamie w Internecie, zdobywam wiedzę z książek. Allah postawił na mojej drodze kilka cudownych osób, alhamdulillah. Zawsze mogę się ich o wszystko zapytać, podzielić się problemem, radością. Kiedy się modlę, uspakajam się; kiedy nie mogę, z różnych powodów, mam ogromne wyrzuty sumienia i dopóki nie odmówię salah, modlitwy, jestem niespokojna. Piątek jest dla mnie kompletny dopiero po przeczytaniu sury al iKahf i modlitwie o czasie. Codziennie ustawiam sobie to jako piorytet; modlitwę o wyznaczonej porze. Jeśli mi się nie udaje z różnych względów, wieczorem robię du'aa o pomyślność w kolejnym dniu. Nauczyłam się niedawno prosić Allah całym sercem. Zawsze się wstydziłam, nie chciałam być marudą, ale kto ma nam pomóc jeśli nie Allah? Jest to część sabr, cierpliwości, by wytrwale prosić, musiałam to zrozumieć i zaufać Mu. Często robię du'aa i widzę, że On mnie słucha, jest tam, daje to, co uznaje, że w danym momecie jest potrzebne.
Dziś czuję, że jestem na właściwej drodze. Jest mi na niej dobrze, choć sporo rzeczy mnie dziwi i zaskakuje. Lecz takie życie wybrałam. Nie noszę na stałe hidżabu, ubieram się skromnie, jak całe swoje życie. Z mężem podejmujemy wspólne decyzje o ważnych sprawach. Błachostki sami załatwiamy. Czy mam szczęśliwe życie ? Tak. Czy jestem zadowolona z samej siebie ? Tak, jestem, kiedy żyję w zgodzie z Allah i z samą sobą.
Salma