Jak wpłynął na mnie islam | Historie muzułmanek #32

Salam alaikum,

Chciałabym się z wami podzielić moimi przemyśleniami na temat wpływu Islamu na moją asertywność. Na codzień ludziom z zewnątrz wydaję sie pewnie zbyt miałka, nijaka, za grzeczna, szczególnie teraz, kiedy nastała era tzw. "niegrzecznych dziewczynek". A ja stwierdziłam, że mam to w nosie. Jak zawsze idę pod prąd trendom. Dla mnie jedynym obowiązującym trendem jest Koran i Sunna. Wcześniej byłam osobą bardzo wojującą, zawsze domagającą się sprawiedliwości, przejmującą się każdym nieistotnym detalem w moim życiu, a czasami nawet pragnącą odwetu. Teraz, to pewnie też kwestia wieku, doceniam każdy moment, kiedy jestem w kontakcie z Allahem, a nie z własnym ego, czy to poprzez naturę, czytanie Koranu, zwyczajne odczuwanie spokoju wewnętrznego czy też wejście w relację z dobrymi ludźmi. Staram się to codziennie pogłębiać. To taka ulga... Lubię w Islamie to, że jest tak dyscyplinujący, że nie można w nim tak swobodnie lawirować, że jest bezlitosny dla naszego ego.
Lubię w nim to, że ogranicza pewne sfery naszego życia dla naszego własnego dobra nawet, jak nie jesteśmy tego świadomi i nie lubimy tego. Lubię w nim to, że trzyma mnie w ryzach i że muszę być pod pewnymi względami bezkompromisowa zwłaszcza w kontaktach z mężczyznami. Nie znałam ich natury pod tym kątem wcześniej. Wcześniej zawsze łudziłam się, że facet może jednak zachowa się jak "kobieta", że może jednak jest stworzony do czułych, intelektualnych rozmów, a nie do polowań. Wcześniej nie umiałam ludziom odmawiać ani też dostatecznie dbać o swoją przestrzeń. Bardzo przez to cierpiałam. Przed Islamem, już chyba o tym kiedyś pisałam, miałam nadmierny problem ze świadczeniem dla ludzi zbyt wielu przysług ponad moje siły, praktycznie 24 godziny na dobę. To mnie wykańczało. Do tej pory ten stres ze mnie schodzi. Jeszcze mam nerwicę. Chciałam być nadmiernie lojalna wobec każdej napotkanej osoby. Wydawało mi się, że jak czegoś dla ludzi nie zrobię, to jestem wszystkiemu winna, zła.
Popadłam w przesadę jakiegoś procesu oczyszczania z win i grzechów. Wpadłam w jakiś masochistyczny rytuał nawet o tym nie wiedząc. Teraz współczuję tamtej Agnieszce. Patrzę wstecz i ze współczuciem w trzeciej osobie myślę o niej jak o swoim dziecku i po cichu mówię: Co ty sobie biedulko zrobiłaś. Nie zasłużyłaś na to, a już na pewno nie w takim stopniu. Taki "empatyczny kierat" z reguły kończył się dla mnie pogłębiającą się depresją. Wielu ludzi wokół nas jest aroganckich, bezwzględnych w dążeniu do celu, a czasami nawet rubasznych. Ludzie noszą maski, których ja nie widziałam. Zakładałam, że nie udają, że są sobą. Ja za to byłam dla nich widoczna jak na dłoni. Niemalże przezroczysta. Jeden ich "drobny żarcik" dla mnie oznaczał dnie, jeśli nie tygodnie albo miesiące płaczu i męczarni, ponieważ nie lubię oddawać pięknym za nadobne. Chłonęłam ich negatywną energię nie wiedząc o tym. Myślałam, że zasługuję na ich podłe słowa.
Myślałam, że to ja robię coś źle, skoro tak mówią. Dodatkowo chciałam ich "zbawić" i im pomóc. Teraz już wiem, że po prostu na własne życzenie pchałam się w objęcia ludzi toksycznych, którzy tacy już są; polują na ofiarę i ją potem bezlitośnie wykorzystują. Teraz już wiem, że jeżeli ktokolwiek ich zbawi to będzie to Allah (Bóg), a nie inny człowiek. Człowiek człowiekowi może tylko po ludzku pomóc. Ja nigdy nie uważałam oddania komuś ciosu za siłę, wręcz odwrotnie. Za każdym razem, kiedy oddałam komuś cios, czułam się gorzej, a nie lepiej. Czułam, że coś we mnie umiera. Czułam jakbym się dała sprowokować złu, szatanowi, swoim najniższym instynktom. Czułam jakbym coś przegrała, a nie wygrała. Zawsze w takich momentach czułam, że przegrywam samą siebie, że jestem tak naprawdę zagubiona, słaba, a nie silna, że tracę swoją czułość, wrażliwość, swoje wewnętrzne piękno na rzecz jakiejś chwilowej, bezcelowej wojenki z kimś na kim mi prawdopodobnie nawet nie zależy.
Dla mnie to powstrzymanie się od oddania zbyt pospiesznego ciosu jest siłą. To wtedy serce nam rośnie. Islam ograniczył mi liczbę relacji międzyludzkich. Chroni mnie, bo Allah wie o ludziach to, czego ja nie wiem. Islam ograniczył mi też liczbę problemów i wskazał priorytety w życiu. Nauczył mnie jeszcze większej dbałości o swoje wnętrze, które od dziecka było dla mnie ważne. Bez bujnego i bogatego wnętrza czuję się nikim. Islam nauczył mnie, że rozdawać swoją energię możemy tylko na miarę swoich możliwości. To nie o to chodzi, żeby dać się wyssać do cna, ale wręcz odwrotnie. Chodzi o to, żeby budować odporność duchową za wszelką cenę, bo celem duszy ludzkiej jest wzrastać, a nie upadać. Upadły był Iblis. Praktycznie codziennie powtarzam sobie: Alhamdulillah za Islam. La ilaha illallah Muhamaddan rasulullah. Ale o tym swoje przemyślenia napiszę już następnym razem w kolejnym poście.

Aga Sukayna