Każda prawdziwa zmiana płynie tylko od wewnątrz. | Historie muzułmanek #47

Salam alaikum.

Muszę wam przyznać, że dopiero kilka dni temu odkryłam, że to, co robiłam w życiu źle to to, że szukałam rozwiązania swoich problemów w innych ludziach. W rodzicach, w facetach, w koleżankach, a potem także w muzułmanach, itd. Myślałam, że będą oni lepcem na moje rany, że wspólnie je jakoś posklejamy, a prawda jest taka, że takie myślenie tylko te rany rozjątrza. Myślałam, że skoro moja relacja z nimi nawala to muszę coś robić źle. Nie wpadłam na pomysł, że może po prostu niektórzy ludzie traktują relacje międzyludzkie dużo bardziej powierzchownie i nie potrzebują aż takiego zaangażowania. To, co odbierałam u nich jako niechęć lub dystans to po prostu ich naturalny stan bycia. Nie wpadłam na pomysł, że to oznacza, że zamiast oferować im swoje nadmierne zaangażowanie i uczucia mam po prostu czas dla siebie, a miłość czy wsparcie, które próbuję im nachalnie narzucić powinnam dać sobie. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. No bo, jak zacząć dawać sobie, jeżeli przez całe życie dawało się innym?
Zrozumiałam, a przynajmniej mam taką nadzieję, że zamiast mieć niekończące się poczucie misji zbawiania świata i ludzi mogę np. cały dzień czytać książkę albo iść na całododniowy spacer bez ludzi i bez mediów społecznościowych. Nabrać powietrza. Pomyśleć. Porozglądać się, popatrzeć dłużej w niebo i podotykać drzew i mchu, które uwielbiam. Sprawdzić, co mnie urzeka, a co nie. Myślę, że wiele kobiet tego nie umie. Jesteśmy nadmiernie zadaniowe. Uczone obdarowywać, czasami wręcz na siłę, wszystkich dookoła, byle nie siebie. Myślimy, że mamy jakiś dług do spłacenia. Przynajmniej ja tak myślałam. To nam pogłębia psychozę lub wręcz obsesję. Nierzadko sprawia, że robimy się wredne i zagubione. A prawda jest taka, że wystarczy mieć sabr i robić swoje. Wszystko inne jest w rękach Allaha. 


Teraz uczę się kierować pozytywne emocje do wewnątrz tak, żeby mnie one wzbogacały, a dystansować się do tego, co toksyczne. Czyli dokładnie na odwrót niż robiłam do tej pory. Do tej pory chłonęłam to, co złe myśląc, że pomagam w ten sposób ludziom. Rozdawałam to, co we mnie dobre tak, że nie zostawało już nic dla mnie. Potem czułam się oszukana, wyssana z energii życiowej i pusta w środku. Źle rozumiałam, że dawanie na tym polega. Płakałam i zarzucałam ludziom, że mnie ze wszystkiego odarli. To nie prawda. Sama siebie odarłam. Dałam sie odrzeć. Teraz chcę się skupić na doznaniach mniej intensywnych i burzliwych. Chcę się skupić na doznaniach związanych z naturą. Zaczęłam więcej czasu spędzać sam na sam z przyrodą. Myślę też o nauce jazdy konnej. Zawsze o tym marzyłam. Może to już czas, żeby się przełamać. Konie są podobno bardzo terapeutyczne. 


Zrozumiałam, że powinnam być wdzięczna, że Allah mnie tak mądrze przekierowuje. Zna moje potrzeby lepiej niż ja sama je znam. Życzę wam tego samego, abyście zwolniły, przestały być nadmiernie zadaniowe, a jeśli już to znalazły takie zadania, dzięki którym wasza miłość do wewnątrz bedzie wzrastać. Nawet jak część z tej miłości skapnie na świat to i tak będzie dużo i mu wystarczy. Tak myślę. Ja tego teraz bardzo potrzebuję, żeby nie zwariować. Zrozumiałam, że istotą zmiany jest zmiana siebie od wewnątrz, a nie rzeczywistości wokół. Nie można się oszukiwać. Prawdę trzeba przeboleć, wypłakać, a nawet wykrzyczeć aż nadejdzie ulga i spokój. Taka wewnętrzna zmiana nie ma dna tak jak nasza dusza i Koran nie mają dna. Dopiero wówczas można odkryć prawdziwe piękno. Rzeczywistości wokół nie da się zmienić. To iluzja, na którą szkoda czasu i energii. Oni tylko zgadują... Każda prawdziwa zmiana płynie tylko od wewnątrz.



Aga Sukayna