Nie tylko ciasto | Historie muzułmanek #13
وَأَمَّا بِنِعْمَةِ رَبِّكَ فَحَدِّثْ
Ła ammaa bini’Amatin Robbika faHaddith
“I głoś dobrodziejstwo twojego Pana!”
(tł. Unal, Surdel)
Dlatego też dzielę się tym co wydarzyło się pewnego piątkowego popołudnia. Subhanallaah.
Od kilku lat za każdym razem kiedy piekłam, lub widziałam czy pałaszowałam czekoladowe ciasto, przypominało mi się to pieczone przez moją mamę. Ciasto to było czymś tak unikatowym, że próby poszukiwań przepisów, które pozwoliłyby mi upiec takie samo jak ciasto jej, zawsze kończyły się wielkim rozczarowaniem, żalem, że nigdy nie zapytałam o przepis. I jeszcze większą tęsknotą za mamą.
Parę dni temu, decydując się na zdrowsze opcje niezdrowego jedzenia, kupiłam dwie tabliczki gorzkiej czekolady (95%). Gdy nadszedł dzień, kiedy moja dusza wołała o czekoladę, ułamałam kawałek zakupionej wcześniej gorzkiej wersji. Obrzydlistwo! Gdybym chciała poczuć smak czegoś takiego, to równie dobrze mogłabym raczyć się łyżeczką kakao. Też wymyślili... Czekoladę odłożyłam i stwierdziłam, że pewnego dnia wcisnę ją w jakiś przepis.
Dziś piątek, zatem, z nadzieją otrzymania hasanatów, stwierdziłam, że upiekę rodzinie ciasto. Ostatnio piekłam placek z jabłkami (kilka razy pod rząd) i dziś usłyszałam "byle tylko nie ciasto z jabłkami", a jego pieczenie miałam już opanowane, że po prostu wychodziło idealnie.
No więc cóż... Google. Jako że u mnie każdy kocha czekoladę, stwierdziłam, że upiekę (a raczej spróbuję upiec) coś czekoladowego. Czekoladowe ciasta mi nigdy nie wychodziły. Jak nie spalone, to zakalec. Wpisałam: “najlepsze ciasto czekoladowe przepis” (bo przecież jakiegoś przeciętnego piec nie będę).
Czytam pierwszy przepis. Ludzie zachwalają. Już się cieszę, bo w przepisie gorzka czekolada (wiec będę mogła wykorzystać nieudany zakup). Robię. Piekę. Obstawiam w myślach, czy zakalec, czy spalę.
Wreszcie nadszedł moment prawdy. Dzieciaki piszczą z radości, bo widzą, że nie jabłka, tylko czekolada. Kroję. Kładę pierwszy kawałek na talerz. Szok. Ani zakalec, ani spalone. W końcu czas by spróbować. Podwójny szok. Ciasto mojej mamy! Wzruszenie, ogromne wzruszenie. Dokładnie takie samo, jak ona piekła. Przepis inny, bo na pewno nie dodawała czekolady.
Niby tylko ciasto, ale dla mnie to coś więcej. Prezent od Allah. Piątkowy prezent. I kiedy tak myślę o całej tej drodze i oczekiwaniu na niego, staje się ono nie tylko prezentem ale i przypomnieniem, nawołaniem.
Czasami mamy jakieś plany, które mimo dobrych chęci nie wychodzą. Raczej prowadzą do rozczarowania. Ale wystarczy być cierpliwym, a dostaniemy coś za czym woła nasze serce. I to z zaskoczenia. Niespodzianka. A cóż może być lepszego od niespodzianki i to jeszcze od Niego?!
Alhamdulillaah jaa Robbil 'aalamiin!
Kasia Ouedraogo