O życiu, o miłości, o mnie | Historie muzułmanek #27


salam alaikum.

Ostatnio staram się bardziej doceniać swoje życie. Nie z uwagi na wojnę. To nie jest pierwsza wojna, którą w pewien sposób przeżywam. Już dawno nauczyłam się nadmiernie nie koncentrować na sytuacjach, na które nie mam wpływu. Dostrzegam za to pewne kwestie, których wcześniej nie dostrzegałam. I to nie na zewnątrz, a wewnątrz siebie. Obok trudności jest łatwość. Dużo ostatnio czytam. Staram się czytać przynajmniej raz dziennie: Koran, Seerah Proroka sallallahu 'Alajhi ła sallam, a także historię Krakowa, Polski, różne biografie, poradniki i książki o naturze. Lubię zadumać się nad tym, co czytam, zrozumieć przekaz, przełożyć go na życie codzienne, a nie tylko nabywać puste informacje. Wówczas nie mogę oprzeć się wrażeniu, że obecnie żyjemy w epoce swego rodzaju Matrixa, a nasi przodkowie żyli jakoś pełniej i bardziej prawdziwie. Obecny świat jest sztucznie narzucony, poruszajamy się od jednego centrum handlowego do drugiego. Odbębniamy codzienną rutynę, a nie żyjemy.

Staram się to zmienić. Już nie zmieniam innych. Zmieniam tylko siebie i swoje nawyki. Czuję się z tym szczęśliwsza, bardziej spełniona i bliżej Boga. Staram się dbać o zdrowie, żyć minimalnie, czuć to, co robię, kupować lokalnie i oszczędzać. Dzięki temu moje dni są pełniejsze, bardziej przeżyte i zdecydowanie bardziej moje. Mam więcej czasu na spacer, czas z rodziną i na głębszą refleksję. Ludzie często mówili mi: Nie myśl za dużo. Według mnie to błąd. To prawda, że nie należy nadmiernie rozdrapywać ran ani wracać do przeszłości (choć dla wierzącego to podobno trudne), ale bez poznania siebie i pokonania pewnych wewnętrznych ograniczeń nie ruszymy naprzód i nie nabędziemy zdolności przeżywania życia naprawdę, z wszystkimi tego konsekwencjami: bólem, rozpaczą, smutkiem, złością czy radością. To, co przede wszystkim dostrzegam to to, że miłość była we mnie zawsze i że to ona determinuje naszą wartość. To ludzie wmówili mi, że jest inaczej. Albo ja sama sobie to pod ich wpływem wmówiłam. Ludzie rzadko nas dowartościowują. Uwierzyłam im, że nie jestem dostatecznie dobra. Dla nich może nie, ale jestem dostatecznie dobra dla Boga i dla siebie. Uważam, że miłość do Allaha determinuje nas w pierwszej kolejności, a dopiero potem jest cała reszta. Nie da się kochać kogoś lub czegoś, co tej miłości nie odwzajemnia. Miłość to przepływ dobrej energii płynącej za pośrednictwem serca od Boga. Jest stała i istnieje zawsze, tak jak Allah. To my wybieramy, czy poruszamy się w jej obrębie, czy ją odrzucamy. Pozatym miłość nie płynie z ust, jak się nam to obecnie wmawia. Miłością emanujemy. Miłości nie da się udawać ani jej oszukać. Ją się po prostu czuje. I taką właśnie emocje ostatnio w sobie odkrywam. Uważam, że lepiej popełniać błędy, ale nadal umieć kochać, niż stracić tę umiejętność, ale pasować do rzeczywistości sztucznej, żeby nie powiedzieć - fałszywej. To mi daje poczucie sensu w życiu.

Zrozumiałam, że to nie o doskonałość w życiu chodzi. W życiu mamy dążyć do doskonałości, ale nigdy jej nie osiągniemy. Chodzi o to, żeby zawsze umieć odrodzić w sobie miłość, tę prawdziwą, do Allaha i do jego stworzenia, tak jak uczył nas Prorok Muhammad sallallahu 'Alajhi ła sallam. To miłość do Allaha i do sunny Proroka (s) powinna determinować nasze życiowe decyzje, a nie nasz egoizm tak jak to często ma miejsce. Łatwo jest powiedzieć, że kocha się Allaha. Każdy może powiedzieć, że kocha Boga. Nawet ktoś niewierzący. Ale czy wraz z Nim kochamy też Proroka Muhammada sallallahu 'Alajhi ła sallam i ahl-al Bayt (jego rodzinę) i to, co dla nas zrobili? Czy jesteśmy w stanie to udowodnić? O to przecież zostaniemy zapytani w Dniu Sądu Ostatecznego. 

Sukayna