Ramadan Sadeemki | Historie muzułmanek #42



Choć jest to niemal magiczny miesiąc, czas niestety nie staje w miejscu. Wszystko toczy się jak zwykle, choć jakby trochę wolniej. Wiesz, że jest Ramadan, kiedy wieczorne letnie powietrze wypełnia niewyjaśniona lekkość. Napajam się nim siedząc w ogrodzie, to niezwykłe uczucie przywołuje falę wspomnień wszystkich miejsc, w których zdarzyło mi się je odczuć. Sięgam pamięcią do podróży ciemną nocą, jeszcze w Polsce, zahaczam też o zeszłoroczny Ramadan i powroty z meczetu nad ranem, pełne radosnych rozmów, ciepłego dla odmiany powiewu wiatru i wesołych głosików podopiecznych. Spokój wewnętrzny osiąga szczyty zenitu. Choć niespodziewanie wszystko zdaje się lecieć w dół, niewiele jest w stanie mnie ruszyć. Przez cały miesiąc jestem w jakimś letargu, zawieszona kilka stóp nad ziemią. Tylko w Ramadan już od 18 czuję w ogrodzie zapach smażonych pierożków samosa u sąsiada, a dzieci nieznajomych zostawiają mi cukierki razem z prośbą o modlitwę. Dziecięcy śmiech, który słyszę za oknem, nie ustaje jeszcze grubo po jedenastej, pomimo ciemności. Wracają bowiem z rodzicami z modlitw Tarawi. Wiesz też, że jest Ramadan, kiedy knajpa serwująca śniadania jest otwarta i po brzegi pełna o pierwszej nad ranem, a dzień i noc zdają się wymienić miejscami. Kiedy posiłek w restauracjach poprzedza azaan, wzywanie na modlitwę, a nawet najbardziej hiperaktywni członkowie rodziny są poraz pierwszy od dawna wyciszeni. Wszyscy się wszystkim dzielą, wymieniają jedzeniem, panuje bardzo rodzinna atmosfera. Lokalne meczety oferują dziesiątki wykładów, lekcji, spotkań. Uwielbiam każdą minutę, którą udaje mi się spędzić w ścianach meczetu, któregokolwiek, bo wyboru nie brakuje. 18 godzin bez jedzenia i picia mnie nie rusza, jestem głodna tej atmosfery, lekkości duszy, zgarniam je garściami. Żałując, że nie da się wypchać kieszeni na później. Cały miesiąc mogłabym porównać do medytacji: coraz bardziej odcinam się od rzeczywistości i wgłębiam w sferę duchową. Czas spędzony na codziennych obowiązkach leci szybko, a reszta… Reszta to słodka przyjemność, ukojenie. Szkoda jedynie, że kiedy to piszę, zostały tylko trzy tygodnie. Tak bardzo chciałoby się, by ten stan trwał wiecznie.



Sadeemka