Z pamiętnika muzułmanki | Historie muzułmanek #29

– Mogę zadać ci osobiste pytanie? – zerknął na mnie zza swoich nerdowskich okularów, obejmując kubek z kawą obiema dłońmi, jak gdyby nagle poczuł potrzebę ogrzania rąk. W ostatnim tygodniu lipca. Cóż, jestem na rozmowie kwalifikacyjnej, raczej się tego spodziewałam – myślę sobie.

– Mhm – otrzymał przyzwolenie. Założę się, że zapyta o TO. Sto procent. Jak zapyta o to, o czym myślę, stawiam sobie dużą gorącą czekoladę w drodze do domu. No już, pytaj, ciekawam…


– Tak się tylko zastanawiałem… Dlaczego chusta?

Czekolada była pyszna.

***

– Wcale mi się to nie podoba – powiedział, marszcząc brwi, próbując włączyć minę osoby, która nie znosi sprzeciwu.

– To strasznie dziwne masz problemy – odpowiedziałam znudzona, wciąż poprawiając wystające spod chusty kosmyki – bo wielu by się ucieszyło na twoim miejscu. Wielu nakazuje, wymaga ponoć… A tobie się nie podoba.

– Narażasz się na straszne niewygody, wiesz. I założę się, że wyrzucą cię za to z pracy.

– To niech wyrzucą, ich strata.

– Będą myśleli, że dołączyłaś do terrorystów.

– Powiedział muzułmanin.

– Wiem jacy są ludzie!

– Zdecydowałam – odpowiedziałam tonem osoby, która nie znosi sprzeciwu. Zaśmiał się i życzył mi powodzenia. Tak złośliwie, jak tylko on potrafi. Szczerze.

***

Przeszła obok mnie, jak gdybym była duchem. Nie rozpoznała mnie. Spędziłyśmy razem większość weekendów w ciągu ostatnich dwóch lat, a ona mnie nie poznała! Bo miałam na głowie kawałek materiału. O, a tam czeka na mnie matka. Lepiej jej pomacham, bo też mnie nie pozna. 

Ten kolor cię postarza – stwierdziła. No i teraz to dopiero się wszyscy na nas gapią.

***

– Po co to? Czy to dlatego, że teraz jesteś mężatką?

– Czy on ci kazał?

– Czemu akurat teraz?

– Czy to tylko na czas Ramadanu?

– Czy starasz się wtopić w tłum?

Tylko kobiety potrafią zadawać piętnaście pytań w ciągu minuty. Niemniej, uwielbiałam je, tolerując tym samym ciekawość i drobne złośliwości. Nie podobało mi się jedynie, kiedy dyrektor parsknął perfidnym śmiechem na mój widok. Kto się śmieje, ten się śmieje ostatni – pomyślałam, mam przecież cztery rozmowy kwalifikacyjne w ciągu kolejnych dwóch tygodni. Jeszcze będziesz za mną płakał.

Nieustannie dziwiło mnie zdziwienie tych, którzy powinni to rozumieć. Nie rozumieli. Oni uciekali do Europejskości, powszechnie uznawanej za wolność i nowoczesność, a ja, biała, mająca wszystko to, co kusi, wpakowałam sobie na głowę szmatę, bo tak mi się podobało. Confused – idealne określenie na ich miny.

***

– Nie układa się wam, rozumiem – odparła smutno, stukając paznokciami o blat stołu – ale masz Boga po swojej stronie, dasz radę. Gdyby nie był po twojej stronie, gdybyś wątpiła, nie przyszłabyś tu dziś do mnie tak jak przyszłaś. Zrzuciłabyś to – powiedziała, zerkając na moją abaję.

– I ty nadal myślisz, że wyglądam jak wyglądam dla męża – roześmiałam się, niedowierzając. Chyba nigdy tego nie pojmę, jak można tak myśleć, znając mnie lub jego, a tymbardziej znając nas oboje.

– Ja musiałam nosić abaje i chustę – odparła – Kiedy się rozwiedliśmy, ściągnęłam hidżab na znak protestu. Założyłam znowu, sama z siebie, dopiero pięć lat temu. Musiałam dojrzeć do tego, by przestać się przejmować tym, jak widzą mnie inni. Zakrywam się dla Boga, więc przyjemnie jest to robić. Naprawdę lubię swoje chusty. No i mogę mieć inny kolor każdego dnia, z włosami tego nie dokonasz – dodała ze śmiechem.

***

– Uwielbiam moją chustę. Daje mi ogromne poczucie wolności.

– Nie rozumiem, to znaczy, że nikt ci nie kazał jej nosić? – nerdowskie okulary w połączeniu z uniesionymi brwiami sprawiły, że wyglądał bardziej jak prawnik, niż dyrektor. Dyrektorzy, których dotąd poznałam, wyglądali bardzo stanowczo. Ten był jakiś taki… pocieszny. Brakuje mi słowa na ten wyraz twarzy.

– W sumie to niemal mi zabronił, jeśli jego masz na myśli – odparłam – Poczucie wolności ponad oczekiwaniami innych ludzi, wolność w wyrażaniu siebie tak, jak chcę, pomimo ogólnego sprzeciwu społeczeństwa, pomimo tego, że nikt tego nie uznaje za fajne, nawet będąc urodzonym w muzułmańskiej rodzinie, wreszcie wolność od obsesji w kwestii wyglądu, totalna samoakceptacja. Coś na zasadzie, że w tym czymś na głowie i tak wyglądam beznadziejnie, więc kto by sobie głowę zawracał makijażem na przykład, tym co pomyślą inni… Ogromna zmiana dla kogoś, kto jeszcze niedawno nie wyszedłby nieumalowany do sklepu. Człowiek jest uwiązany tą obsesją jak nas odbiorą inni, wkręca się nam ją od dziecka. Trzeba się dobrze prezentować, sprawiać wrażenie… Zrzucenie tych łańcuchów to ogromna ulga. Jestem wyjątkowa będąc sobą, właśnie NIE sprawiając wrażenia by zadowolić innych. Albo mnie kupują taką, jaka jestem, albo nie zawracam sobie nimi głowy. To tylko kawałek materiału, a jednak psychologia robi swoje. Nosząc swoją chustę czuję się szczęśliwa, wolna i w zgodzie z samą sobą. Nikt nie ocenia mnie przez to, jak wyglądam, a przez to, co robię. Docenia się moją pracę, nie figurę i fryzurę. Nigdy nie lubiłam zbędnej uwagi i nie sprawiało mi przyjemności liczenie, na ilu osobach wywarłam wrażenie tym, jak wyglądam. Teraz jestem ponad tym, chusta na głowie jest niczym znak „nie jestem zainteresowana”. Liczy się to, kim jestem, co potrafię.

– Witamy w naszym gronie nauczycielskim – odpowiedział z uśmiechem – Niecodzień się zdarza, żeby ktoś mnie zagadał na śmierć jeszcze podczas rozmowy o pracę. Dobra praktyka, dobra gadana, oto cechy efektywnego nauczyciela.

A wszystko przez chustę.

Sadeemka