Poznaj Muzułmankę: Anna Lachowska


Przedstaw się proszę, opowiedz nam coś o sobie. 

Mam na imię Amina, jestem z Warszawy, mam 38 lat. Po maturze, prawie połowę życia przemieszkałam zagranicą, trochę w irlandzkim Dublinie, około dekady w Londynie i teraz od paru lat mieszkam we Francji pod Paryżem. W islamie jestem praktykująca od 2009 roku. Nawet wczoraj się zdażyło, że znajome z okolicy małżeństwo Polaków było ze mną i z moim mężem w restauracji i tam opowiadałam im pokrótce historię mojej konwersji. Mieszkałam wtedy z mamą i choć mama nie jest muzułmanką, posiadanie jej blisko w tych pierwszych etapach zdobywania wiedzy po konwersji było dla mnie bardzo ważne i pomocne. Mogłam z nią rozprawiać na wszystkie tematy. Pozwoliło mi to utrzymać potrzebny dystans. Na początku po konwersji chodziłam na zajęcia z malarstwa oraz na pilates. Na każdym z tych zajęć byłam jedyną muzułmanką, ale nie przeszkadzało mi to, ani nikomu innemu. 

Co lubisz robić w wolnym czasie? 

Wolnego czasu obecnie nie posiadam z racji dwójki małych dzieci, które absorbują moją osobę w 100%. Ale jeśli tylko nadarza się okazja, to lubię pić kawę lub herbatę z Polkami. Lubię poznawać ludzi. 

Porozmawiajmy o sztuce. Jaki rodzaj sztuki jest Ci najbliższy, co tworzysz, co ona dla Ciebie oznacza? Czy ma jakiś wpływ na Twoje życie, na Ciebie jako osobę, być może zaobserwowałaś, że i na innych? 

Od młodości uwielbiałam pisać, rysować oraz malować. Kocham też teatr i taniec. Z pasji do dziś ostały mi się pisanie wierszy i opowiadań. Na pewno sztuka ma przede wszystkim działanie terapeutyczne, bo pozwala opowiedzieć niebezpośrednio o uczuciach, myślach, które często nie sposób ubrać ot tak w słowa. Sztuka pozwala unieść się choć trochę ponad codziennością i to, co materialne. Pozwala wyjść z siebie, oderwać się od stereotypu, jest środkiem, aby szukać ponad to co oczywiste. Daje namiastkę wolności. 
I tak, jeśli dłużej nie piszę, czuję jakby moja dusza była zaspamowana. Myśli kłębią mi się, a ja się potykam, z trudem łapiąc dech. Po paru sesjach nad zeszytem z długopisem w ręku wstaję lekka i oczyszczona. 
Z ostatnich przygód literackich, parę lat temu, w Londynie, byłam na warsztatach Exiled Writers Ink, gdzie pierwsza cześć warsztatów prowadzona była przez Literatkę, żydowkę w muzeum żydowskim na Camden, a druga cześć w galerii syryjskiej na Wandaworth przez jordańską poetkę i doktorkę. Takie wydarzenia są niesamowicie owocne. Na tych warsztatach odkryłam współczesną arabską poezję, m.in. Mahmouda Darwisha, którego wiersze tak bardzo pokochałam, że zdarzyło mi się uczyć się na pamięć w oryginale, przy pomocy pewnej saudyjskiej koleżanki, która pomagając mi w poprawnej wymowie w ten sposób również odkrywała po raz pierwszy jego poezję. 

Kiedy zaczęła się Twoja pasja, zainteresowanie tematem? Kto lub co wpłynęło na jej rozwój, czy masz jakieś inspiracje w postaci osób, artystów, twórczości samej w sobie? Czy Twoje obecne otoczenie - miejsce i ludzie - sprzyjają tworzeniu, mają na nie wpływ czy może łatwiej Ci tworzyć w zupełnie innym miejscu? 

Poezją zainteresowałam się już w podstawówce. Najpierw biblioteczka moich rodziców, M. Pawlikowska Jasnorzewska, Gałczyński, potem Halina Poświatowska, a póżniej zaczytywałam się w Ewie Sonnenberg. 
Bardzo lubię brać udział w warsztatach literackich. W dużej mierze zawdzięczam parcie w tę pasję przyjaciółce, Annie Bartosiewicz, która odkąd pamietam inspirowała i wspierała mnie w próbach literackich. Ważną artystką jest dla mnie też Alina Szapocznikow oraz jej mąż grafik Roman Cieślewicz. 
Książka, która ostatnio zrobiła na mnie większe wrażenie to "Bezmatek" Miry Marcinów. Lubię też Agatę Romaniuk.

Najlepiej tworzy mi się w naturze i też tego mi najbardziej brakuje, lasów i gór, jeziora, szumu morza. 

Jakie uczucia wyzwala w Tobie samo tworzenie i patrzenie na gotowy już projekt? Czy jest jakiś inny rodzaj sztuki, o której nadal marzysz, by się jej podjąć?

Pisać jest łatwo, ale skończyć cokolwiek jest mi nigdy nie po drodze. Są rzeczy, nad którymi pracuję od wielu wielu lat i nie mam nigdy takiego poczucia, że już jest dość dobre, że nie da się czegoś poprawić. To jest najgorsze. 

Co do marzeń, to chyba chciałabym kiedyś napisać kilka bajek, opowiadań dla dzieci, gdzie zamieszkałyby motywy polskie i muzułmańskie w pełnej symbiozie, ale bez zbędnego patosu.

Opowiedz proszę czy Twoja twórczość i wiara są ze sobą połączone, jeśli tak, to jak wyznanie przejawia się w twórczości? Czy myślisz, że bez obecności wiary w Twoim życiu Twoja sztuka byłaby taka sama lub zupełnie inna?

Myślę, że bez wiary byłabym „jak miedź brzęcząca lub cymbał brzmiący.” I podobnie wszystko, co tworzę. Uwielbiam wrzucać arabskie słowa do wierszy. Wiara jest gdzieś pod skórą wszystkiego, co robię, czy pisanie wiersza czy gotowanie zupy czy cerowanie dziecku koszulki. Wszystko zaczynam od „bismillah”. W mojej poezji islam przewija się momentami bezpośrednio i lubię wrzucać kontrasty tego, co znam z polskiej kultury, z tym co znam z islamu, ale też aby pokazać ich amalgam. Wtedy wiersze stają się takim tyglem, gdzie można spróbować jak te różne smaki się łączą. 

Gdzie ja i czytelnicy możemy mieć wgląd do Twoich dzieł?

Teksty wrzucam od lat na różne blogi/strony, w nadziei, że kiedyś wrócę do nich aby je dokończyć. A i ostatnio, w listopadowym wydaniu, na stronie magazynu literackiego Odra pojawiło się kilka moich wierszy wśród wierszy z pocztówek literackich Karola Maliszewskiego. Jest też gdzieś strona, na której można znaleźć kilka moich obrazów, rysunków. 




(obraz autorstwa Anny) 

Czy masz jakieś marzenia zwiazane z swoją twórczością lub z sztuką w ogóle? 

Chyba tylko właśnie takie, że kiedyś usiądę w końcu i dopracuję do końca kilka projektów literackich, na których mi zależy. A także aby jeszcze wziąć udział w paru takich i stresujących warsztatach poetyckich gdzieś w świecie, może gdzieś na Mazurach. 
Fajnie byłoby kiedyś urządzić też taki wyjazd parodniowy z dziewczynami gdzieś na łonie przyrody, żeby były warsztaty literackie i plastyczne i jakieś relaksacje, rozrywki, trochę islamu też. Wspólne gotowania raz kuchnia taka, raz taka. I na koniec jakaś kompilacja takich owoców pracy. Dla mnie owoce sztuki wszelakiej są właściwie mniej interesujące od samego procesu powstawania, czas pisania jest lepszy niż skończony utwór, albo gdy daję komuś do czytania coś nad czym pracuję lub wzajemnie, super jest się wymieniać pomysłami i spostrzeżeniami. 

Czy jest coś jeszcze co chciałabyś dodać od siebie? 

Może czy ciężko jest pogodzić islam, bycie muzułmanką i sztukę - na pewno tak. Nie brakuje osób, dla których różne formy sztuki są zbędne lub wręcz sprzeczne z tym, co zaleca islam. Ktoś może powiedzieć np że zamiast pisać wiersze, powinno się siedzieć i czytać Koran. Ktoś inny że grzechem jest rysowanie postaci, tego co ma duszę. Z drugiej strony z kolei w środowiskach artystycznych obecność muzułmanki bywa, może być, czymś kontrowersyjnym, dziwacznym. W Polsce muzułmanka najczęściej widywana jest na okładkach książek typu "Arabska kochanka", itp powielając stereotypy. Ale to nie znaczy, że się nie da. Wszystko się da, tylko trzeba próbować. 
Na pewno trzeba się nie bać tego, kto co pomyśli czy powie, tylko, gdy czuje się potrzebę ekspresji, należy za tym iść, oczywiście w granicach zasad, szukając i jak najwiecej przestrzeni, okazji, do wyrażania siebie.

Dziękuję za wywiad! 
*
Wybrane wiersze Anny:


NIEBAŁWOCHWALCZY


aż aszhadu

anla ilaha ilallah zaświadczam

nie ma bóstwa poza Bogiem jedynym

mam dwadzieścia pięć lat

 

deklaruję

że nie ma boga

prócz Allah

matka na to:

 

nie rzucaj obrzędu przodków

nasze plemię

jego ciało

ich kyrie eleison

 

arabski język zawrócił ci w głowie

powoli z meta–

morfozą aż

asz

 

hadu anna Muhammad rasulullah

daję świadectwo że Muhammad jest Jego posłańcem

chciałabym napisać o tym wiersz

i napisałam go dla ciebie

 

ale nie skończyłam

minęło dziesięć Ramadanów i jeden

a ostatniego wersu nie widzę

zaliczyłam ślub brzuch

 

przepoczwarzył się przez aż dwa błogosławieństwa

matka na to

nieśmiało, niemal szeptem:

nie zaniedbuj modlitwy
*

BRENT

rzęsy mojego sąsiedztwa mają smak curry

zapchane żyły dróg pulsują w każdym kierunku

kurkuma i miód mają swoje świątynie

kościoły i meczety krążą do Boga i z powrotem

 

na czerwono krwawią nasze kobiety

na czerwono całują ukradkiem kochankowie

każdej nocy wierny księżyc stąpa pomiędzy dachami

a bladobłękitne piersi manekinów ślepną nieruchome

 

odurzający zapach chleba unosi się

z kominów nad przemysłowym Royal Park

ile człowieczeństwa jest w ramionach

rozciągających się z dalekich krańców świata

 

moje sąsiedztwo jest bochenkiem na stole

obcym dialektem w ulu języków

jest fragmentem na patchworku historii

a jego vertebrae to szafran i koniczyna

 

białe są tylko łabędzie na Wielkim Kanale

gdzie kilku kowalskich wznosi szklaneczkę za UKIP

nasi wiecznie spragnieni święci, co teraz?

pod kamiennymi mostami jest graffitti

 

mantra dla tych, którzy chcieliby dyktować

roczny nakład posłuszeństwa

‘Those that tell don’t know,

Those that know don’t tell.’.

 

*Ten kto mówi, nie wie.

Ten kto wie, nie powie.

*