Głowa pełna pomysłów | Historie muzułmanek #69
Nie jestem zbyt wylewnym człowiekiem. Pióro mam nawet lekkie, ale hamuje mnie strach. Nie przed krytyką, ale tym, że się otworzę i znowu mnie ktoś zrani. Wykorzysta to, co wie, do wbicia mi szpilki, kiedy już nie będę potrzebna.
Spotkało mnie to wiele razy. Zbyt wiele. Byłam bardzo ufna, a przecież nie każdy jest zły i chce mi zrobić krzywdę. Dalej w to wierzę, staram się, ale postępuję ostrożniej... Opublikowanie wywiadu „poznaj muzułmankę” wstrzymywałam z dwa miesiące.
Długo tworzę moje felietony, wpisy, obrazy, hafty, ciuchy. Wiersze mają dwie linijki. Krótka piłka. Cały czas zmieniam słowa, aby jak najlepiej i jak najtreściwiej oddać swoje myśli. Jest ich dużo. Tylko siedzą w tej puszce. Ostatnio pojechałam zakupić nową abaję. Po tych zakupach powstał pomysł na wpis „plandeka na żuka”. O tym, jak ktoś powyżej 46 rozmiaru szuka oversizowych ubrań. Jest szkic. Będzie wpis. In sza Allah.
Kolejny to „Wyznanie” - o tym, jak oznajmiłam części rodziny, że jestem muzułmanką i zamierzam się zachuścić. Nie wiem, czy takie słowo istnieje, ale najlepiej oddaje klimat rozmów. Padło kilka „złotych słów”.
„Biała buła wśród grahamek” to następny pomysł - o moich początkowych zderzeniach dwóch odmiennych kultur. Teraz przerodzi się w książkę. Tylko muszę to z głowy przenieść na papier.
Czas, czas, czas... Mam masę rzeczy do zrobienia, napisania. Jeden dzień to za mało na skończenie jednego projektu, a chciałabym robić 10 na raz. W telefonie, Pinterescie czy na Instagramie aż się przelewa od zapisanych rzeczy do zrobienia.
Miałam ostatnio okazję przeczytać dwie fajne pozycje. „Perły ramadanu” i „Bismillah, i do przodu”.
„Perły ramadanu” czytałam jak prywatną rozmowę. Czasem miałam wrażenie, że słowa są przeklejone z WhatsAppa do linijek książki. Z autorką poznałyśmy się zanim konwertowałam. Dużo nas łączy, więcej nawet, niż mógłoby się nam wydawać, co odkrywany raz na jakiś czas. Spłakałam się parę razy i uśmiałam podczas czytania. O islamie, życiu, pielgrzymce. Wydała też wiersze, polecam bardzo. Czekam na piszące się „Miasta mają dusze”. Dostałam kilka stron i teraz jestem torturowana niewiedzą, co dalej😭 Subhanallah.
Siostrę Amatullah poznałam przy okazji promocji książki przez inne siostry. Stwierdziłam, co mi tam. Poczytajmy.
Odkrywam, że prawie każda osoba, która konwertowała, w tym ja sama, ma te same odczucia. Ale dalej mówię: Subhanallah, Alhamdullilah - prawda. Przed czujemy pustkę, którą próbujemy zastąpić czymkolwiek, ale to nie działa. Dopiero to odnalezienie religii i przyznanie przed samym sobą, ze jesteśmy muzułmanką, uwalnia i wypełnia tą pustkę.
Książka jest lekka, miejscami śmieszna, miejscami poważna. Bardzo osobista. Pamiętnikowa wręcz. Zostajemy wpuszczeni do prywatnej przestrzeni, w myśli autorki. Historia życia kilku lat opowiedziana w fajny sposób.
Bycie muzułmanką takie jest właśnie jest. Miejscami cieszy jak cukierek, a miejscami jest poważne, jak obowiązkowy rosół w niedzielę.
Khadidża